piątek, 6 listopada 2015

7 XI 2015r

Witam,

wszystkich na moim blogu, który jest poświęcony mojej największej pasji jaką są psy i wszystko co z nimi związane. Zaraził mnie tym mój wujek, który kiedyś ze mną mieszkał i odkąd tylko sięgam pamięcią zawsze towarzyszyły mu owczarki niemieckie i chyba dlatego jest to moja ulubiona rasa. Pamiętam , że gdy miałam 8 lat przeczytałam pierwszą książkę o rasach psów i już wtedy potrafiłam odróżnić wiele ras. Ale najbardziej dumna jestem z tego w jaki sposób nauczyłam się chodzić: pewnego dnia gdy byłam małym bobasem siedziałam z mamą na dworze a obok nas bawiły się psy, a ja raczkując nie mogłam ich dogonić i w końcu wstałam i za nimi poszłam i od tamtej pory dreptam na dwóch nogach ;)
Przez moje życie przewinęło się wiele psów, większych, mniejszych, rasowych i kundelków, tych łagodnych i tych po przejściach, kanapowców i zapalonych łowców i każdy mnie czegoś nauczył o psim świecie.
W dzieciństwie chciałam zostać weterynarzem ale niestety nie nadaje się do tego zawodu...
Potem zapragnęłam zostać psim szkoleniowcem i tak zaczęłam szkolić mojego kundelka, którego niestety nie ma już ze mną.. :( ale piesek umiał wiele sztuczek, nawet w miarę udało mi się go ułożyć jak na 13-latke. Ale niestety po śmierci mojego psa poznałam mojego byłego chłopaka i trochę zapomniałam o psach, co prawda czasem jakiegoś przygarniałam ale żaden nie został do dziś. Miałam wtedy głupi wiek... ale mimo wszystko gdzieś w sercu nadal były psy i marzenia o pracy z nimi. Marzyłam całe życie o owczarku niemieckim aż pewnego dnia mój były chłopak kupił mi od jakiś ludzi suczkę tej rasy, oczywiście bez rodowodu itp. sunia rosła i była najwspanialszym psem jakiego mogłam sobie wymarzyć, uwielbiała pracować z człowiekiem i była bardzo posłuszna. Niestety musiałam ją oddać i szczerze mówiąc do dziś strasznie żałuje, strasznie za nią tęsknie chociaż minęło już kilka lat to nie mogę się z tym do końca pogodzić. Na szczęście Hera ma wspaniałych właścicieli , z którymi do dziś mam kontakt, nawet zapraszają mnie ciągle żebym ją odwiedziła ale nie mam odwagi.
_________________________________________________________________

Na szczęście tamten etap mam już za sobą i od 2,5 roku jestem szczęśliwą posiadaczką kundelka o imieniu Rufus, który trafił do mnie gdy miał 3 miesiące. Zaadoptowałam go od pewnego pana, który kiedyś był myśliwym i wyhodował sobie te psy do polowania, a ma ich około 8-10 sama już nie wiem dokładnie ile. Mężczyzna ten jest już staruszkiem i jest ubogim człowiekiem, ale bardzo kocha swoje zwierzęta. Co prawda psy były bardzo chore, szczególnie ich skóra była w fatalnym stanie: po zastrupiałych ciałkach biegały stada pcheł, które psy drapały aż do krwi... straszny widok. Po za tym psy były strasznie chude, a suczki co cieczkę rodziły szczeniaki, które zazwyczaj były uśmiercane...
Zostawały zazwyczaj samce i tak któregoś dnia gdy szłam na spacer ujrzałam w trawie malutkiego, chudego szczeniaczka, trochę zdziczałego i przestraszonego, po którym biegało kilka pokoleń pcheł... siostra złapała tego brudaska na ręce, który strasznie się bał i trząsł i poszłyśmy do właściciela, który tak bardzo się cieszył, że ktoś przygarnia pieska, aż łzy pociekły mu po policzkach.

______________________________________________________________________

Pierwszy dzień Rufusa był trudny bo rodzice nie koniecznie chcieli aby piesek u nas został, ale udało się ich przekonać i tak już 2,5 roku mieszka z nami i jestem pewna, że będzie z nami już zawsze.
Po dawnym życiu została mu jedynie blizna na nosie ;) Teraz jest dorosłym, wesołym , pewnym siebie psem, który uwielbia spacery, pływanie, piłeczki i piszczące zabawki. Jest strasznym łasuchem ale nie lubi psiej karmy. w domu jest bardzo grzeczny, czasem można zapomnieć, że w ogóle mam psa, ale na spacerach ożywa i biega w taki sposób, że sprawia wrażenie jakby w ogóle nie dotykał łapkami podłoża ;) Jedyna jego wada to to, że jego przodkowie byli myśliwymi i w jego żyłach płynie ich krew przez co ciągle chce polować...
_____________________________________________________________________

Przyznaję się szczerze, że zaniedbałam jego szkolenie i teraz bierzemy się za prace.
Na wiosnę idziemy na kurs na psa towarzyszącego, a miedzy czasie trenujemy sami.
Mam niestety problem bo w terenie nie potrafię skupić go na sobie bo jedyne co go interesuje to kopanie w ziemi, sarny itp.

MOŻE MACIE DLA MNIE JAKIEŚ RADY ???



Zapraszam do śledzenia naszych losów i postępów :)
__________________________________________________________

pozdrawiam Wiola i Rufus