niedziela, 14 lutego 2016

Przeprowadzka

Hej :)
Ogólnie się przeprowadzam nareszcie do domku z ogródkiem więc Rufus będzie mógł sobie spokojnie wychodzić przed dom, a nie tylko spacerować miedzy blokami, bo wiadomo że nie zawsze mam czas  iść z nim na długi spacer, chociaż przyznaję, że terenu tu mam genialne, aż szkoda będzie je opuszczać. Na szczęście wioska do której się przeprowadzam jest bardzo malownicza: lasy, pagórki, równiny, pola, rzeka. Do rzeki mam zaledwie pół kilometra, a w pola i do lasu z 150 metrów. Przerażają mnie tylko wolno chodzące psy jak to na wsi... Jeden ma straszną łapkę. Musiał wpaść pod jakąś maszynę rolniczą bo jest w połowie urwana i strasznie zdeformowana, bo pewnie weterynarz tej łapki nie widział... Biedaczek... Najciekawsze z tego wszystkiego to w sumie to, że odziedziczyliśmy po poprzednich lokatorach pieska, małego czarnego kundelka, około 8 letniego, który całe życie spędził na łańcuchu przy budzie. Postanowiliśmy go przygarnąć o ile nasz pies go zaakceptuje bo niestety Rufus nie lubi innych samców...
Czeka nas też wizyta u weta bo psiak jest w złym stanie... myślę, że jest chory, dziwnie się zachowuje  i ma wielkiego guza na pleckach... :( szczerze się o niego boję...

Tak czy siak zrobię wszystko co w mojej mocy aby ten piesek stał się członkiem naszej rodziny i żeby z łańcucha i dziurawej budy trafił do ciepłego domku i aby choć na starość miał godne życie.

To będzie wyzwanie... już się boję szczerze mówiąc, może macie jakieś rady jak je zapoznać itp ?

Mam kilka pomysłów ale to w następnym poście, pewnie pokaże też naszego nowego podopiecznego, który aktualnie ma na imię Maks ale i tak nie reaguje na imię więc chcemy go jakoś inaczej nazwać ;)


A taki z Rufusa domownik






Emil - jedna z naszych szalonych koszatniczek :)



:)

wtorek, 9 lutego 2016

9 II 2016 Leśna wyprawa

Dziś trochę o tym co lubię najbardziej, czyli o czasie spędzonym na łonie natury.
Razem z siostrą uwielbiamy lasy, łaki, pola, góry, rzeki i wszystko co z tym związane. Nigdzie tak nie odpoczywamy jak w takich miejscach, dlatego tak często jak to tylko możliwe wsiadamy do naszej "terenowej" corsy i ruszamy przed siebie, aby uciec od miejskiego zgiełku. Na szczęście mieszkamy praktycznie w Bieszczadach więc nie mamy daleko. Zawsze towarzyszy nam nasz pies Rufus, który jest urodzonym wędrowcem. Miasto nie jest dla niego, on kocha biegać , węszyć, kopać i przesiadywać z nami przy ognisku. Marzy nam się taki prawdziwy biwak, gdzieś daleko od cywilizacji, spanie w szałasie, gotowanie na ognisku. Gdy byłyśmy małe rodzice ciągle zabierali nas na biwaki pod namiot, to najlepsze wspomnienia z dzieciństwa. Jestem wdzięczna rodzicom, że zaszczepili we mnie ducha wędrowca :)
Oczywiście bez psa nie wyobrażam sobie wyprawy, bo jego towarzystwo jest bezcenne,. Nikt inny tak nie cieszy się na myśl o spacerze jak on. Pies nie grymasi, że daleko , że deszcz, śnieg tylko wędruje z radością na pyszczku.
Kiedyś myślałam, że idealnie mieszkało by się w mieście, ale gdy już zamieszkałam zdałam sobie sprawę, że to nie dla mnie. Nie jestem typem człowieka , który odnajduje się wśród ludzi, bloków, i ta pogoń za tym aby "mieć" nie jest dla mnie. Moim szczytem marzeń jest drewniany domek w lesie, z tarasem na którym wylegiwałyby się moje psy w promieniach słońca, fotel na tarasie gdzie mogłabym wieczorami pić herbatę, kominek przy którym grzałabym się w zimowe wieczory, strumień niedaleko domu, las iglasty, sarny podchodzące o świcie pod moją chatkę i wspaniały człowiek, który kochałby to wszystko co ja. Cudownie byłoby mieć też prace, którą mogłabym robić w domu, żeby jak najrzadziej go opuszczać.
Oj chyba jestem aspołeczna ;)

Mała foto relacja z ostatniego wypadu:

"Terenowa corsa"

 Rufus szuka myszy.
 Herbatka z sosenek - pycha :)


 Herbatka i owsiane ciasteczka

Ja czyli leśny potworek.


Siostra struga łyżeczkę.

Czysta paszcza Rufki po grzebaniu w ziemi :)



Zupka "chińska" z ogniska :)




Podróżujemy







Czas wracać bo wieczór się zbliża i wilkołaki zaczną grasować w lesie :)



...